- Kategorie bloga:
- bulls.31
- cube.297
- kasztany.190
- miasto.250
- mtb.145
- na zimówce.54
- paco.114
- starty.39
- szosa.344
- trenażer.24
- vision.66
Warszawa - Łódź (wiało jak..)
Niedziela, 21 marca 2010 | dodano:22.03.2010 Kategoria cube, szosa
- DST: 150.10km
- Czas: 05:46
- VAVG 26.03km/h
- VMAX 34.80km/h
- HRmax: 171 ( 87%)
- HRavg 148 ( 75%)
- Kalorie: 4352kcal
- Sprzęt: Cube rantujący Peloton
- Aktywność: Jazda na rowerze
Powrót do Łodzi. Trasa: WWA - Leszno - Błonie - Cegłów - Osiny - Wiskitki - Miedniewice - Bolimów - Nieborów - Kalenice - Łyszkowice - Głowno - Stryków - Skotniki - Łagiewniki - dom.
W czasie powrotu miałem takie samo tętno średnie i max jak w czasie jazdy do Warszawy (ciekawostka). Miałem też wiatr Pd-Zach, czyli prosto w mordę przez 150 km. Do Leszna jechało się ok, bo przy drodze stoją w jednym ciągu domy. Średnia oscylowała w okolicach 29 km/h. Po skręcie na Błonie skończyły się żarty. Trzymałem tempo 26 km/h. Zaczęło padać i to był jedyny opad którym się przejąłem. Następne były mocniejsze, ale byłem już na nie przygotowany psychicznie :-)
Droga do Głowna to prawdziwa walka z samym sobą. Wiatr momentami tak silny że zmuszałem się do jazdy na maxa i wtedy jechałem aż 21 km/h. Otwarta przestrzeń, płasko, brak drzew, krzaków, czy upraw dodatkowo nie pomagał. To było potworne doświadczenie. Mój dzisiejszy V-max (34,8) to prawie to samo co średnia szybkość w drodze do Warszawy w piątek (!!!). Dużego blatu użyłem może 3x i to wyłącznie, gdy droga chowała się w lesie.
Do Głowna doturlałem się po 18-stej. Zaczęło się robić ciemno, ale ustawał też wiatr. Dzięki temu mogłem podkręcić średnią i wywindować ją do góry.
W moim dotychczasowym rowerowym rankingu trudnych wyjazdów, był to jeden z tych trudniejszych. Oby przestało wiać jutro!!!
W czasie powrotu miałem takie samo tętno średnie i max jak w czasie jazdy do Warszawy (ciekawostka). Miałem też wiatr Pd-Zach, czyli prosto w mordę przez 150 km. Do Leszna jechało się ok, bo przy drodze stoją w jednym ciągu domy. Średnia oscylowała w okolicach 29 km/h. Po skręcie na Błonie skończyły się żarty. Trzymałem tempo 26 km/h. Zaczęło padać i to był jedyny opad którym się przejąłem. Następne były mocniejsze, ale byłem już na nie przygotowany psychicznie :-)
Droga do Głowna to prawdziwa walka z samym sobą. Wiatr momentami tak silny że zmuszałem się do jazdy na maxa i wtedy jechałem aż 21 km/h. Otwarta przestrzeń, płasko, brak drzew, krzaków, czy upraw dodatkowo nie pomagał. To było potworne doświadczenie. Mój dzisiejszy V-max (34,8) to prawie to samo co średnia szybkość w drodze do Warszawy w piątek (!!!). Dużego blatu użyłem może 3x i to wyłącznie, gdy droga chowała się w lesie.
Do Głowna doturlałem się po 18-stej. Zaczęło się robić ciemno, ale ustawał też wiatr. Dzięki temu mogłem podkręcić średnią i wywindować ją do góry.
W moim dotychczasowym rowerowym rankingu trudnych wyjazdów, był to jeden z tych trudniejszych. Oby przestało wiać jutro!!!
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!