- Kategorie bloga:
- bulls.31
- cube.297
- kasztany.190
- miasto.250
- mtb.145
- na zimówce.54
- paco.114
- starty.39
- szosa.344
- trenażer.24
- vision.66
Wpisy archiwalne w miesiącu
Czerwiec, 2010
Dystans całkowity: | 983.82 km (w terenie 396.75 km; 40.33%) |
Czas w ruchu: | 40:30 |
Średnia prędkość: | 24.29 km/h |
Maksymalna prędkość: | 56.00 km/h |
Suma podjazdów: | 1600 m |
Maks. tętno maksymalne: | 193 (98 %) |
Maks. tętno średnie: | 181 (92 %) |
Liczba aktywności: | 26 |
Średnio na aktywność: | 37.84 km i 1h 33m |
Więcej statystyk |
rozgrzewka przed Prostkami
Sobota, 5 czerwca 2010 | dodano:10.06.2010 Kategoria paco, szosa
- DST: 8.00km
- Czas: 00:30
- VAVG 16.00km/h
- Sprzęt: Paco wyścigowy Rock
- Aktywność: Jazda na rowerze
Gwiazda Mazurska: Prostki - etap 2
Sobota, 5 czerwca 2010 | dodano:10.06.2010 Kategoria mtb, paco, starty
- DST: 56.00km
- Teren: 56.00km
- Czas: 02:11
- VAVG 25.65km/h
- Podjazdy: 200m
- Sprzęt: Paco wyścigowy Rock
- Aktywność: Jazda na rowerze
Drugi etap to start z Prostek. Nie wczytywałem się w regulamin Gwiazdy Mazurskiej, więc zdziwiłem się brakiem sektorów. Nie ustawiłem się wystarczająco z przodu i na pierwszych trzech zakrętach po 90-siąt stopni zostałem przyblokowany. Gdy wyjechałem na asfaltową, prostą, rozbiegówkę to czub był już mocno z przodu. Asfalt skończył się szybko, ścieżka się zwęziła, bo zaczął się singiel po wale przeciwpowodziowy. Tu znów spowolnienie, bo trzeba było podprowadzić rower. Na domiar złego ci sprytniejsi wjeżdżali od drugiej strony i szło im to sprawnie..
Po tych przykrych przygodach jechałem mocno i przebijałem się do przodu. Na szutrach jechaliśmy już w silnej grupie. W porównaniu do dnia poprzedniego - nie wiało. Kręciło mi się świetnie, aż w pewnym momencie zaliczyłem glebę na błotnym odcinku. Niby nic poważnego, ale chwilę trwało nim doszedłem do siebie. Moja grupka odjechała i goniłem ją przez następne 30 km!!! Po paru km zorientowałem się również, że zgubiłem Polara CS 200, którego wyrwało mi z kiery razem z mocowaniem. :-(
Po chwili miałem kolejną przygodę. Po przebrodzeniu bajora (kolejnego zresztą..) tak energicznie wybiłem się, aby wskoczyć na siodło, że spadłem na nie z dużo większej wysokości niż powinienem. BARDZO zabolało. Na bufecie w Rygielu kolejna niespodzianka. Dziwne oznaczenie skrętu w lewo, skręcam w ostatniej chwili po złapaniu butelki i wjeżdżam na czyjeś podwórko. Jak się okazuje nie tylko ja tam się zagapiłem, Kingę spotkało coś gorszego - gleba.
Od tego momentu złe uroki minęły. Jechało mi się znakomicie, noga dobrze podawała. Dojeżdżałem do pojedynczych wagoników poodczepianych z pociągu w którym jechałem przed glebą. Po paru kilometrach jedziemy w trzech i gonimy właściwy pociąg. W końcu go doganiamy, ale do grupy dociągamy tylko we 2-ch. Zdążyłem 3 minuty odpocząć po szalonej pogoni po "ścieżkach rowerowych" w środku lasu, gdy ktoś z grupy zaatakował na jednym z nielicznych odcinków stricte terenowych. Nie wiele myśląc przeskoczyłem na hopce grupę i siadłem na koło. Tak dojechaliśmy na metę, gdzie po emocjonującym finiszu (rywal odjechał mi na kilkanaście metrów już na samym stadionie, na ostatniej prostej skasowałem jego przewagę) mieliśmy identyczny czas! Choć na moje oko to byłem z przodu o grubość opony :-P
Zająłem 20 miejsce open (ex aequo) i 13 w M2. Szkoda gleby na początku, bo był potencjał na bardzo dobry wynik.
Czy wspomniałem o najgłębszej kałuży Gwiazdy Mazurskiej? Była po pas!
Po tych przykrych przygodach jechałem mocno i przebijałem się do przodu. Na szutrach jechaliśmy już w silnej grupie. W porównaniu do dnia poprzedniego - nie wiało. Kręciło mi się świetnie, aż w pewnym momencie zaliczyłem glebę na błotnym odcinku. Niby nic poważnego, ale chwilę trwało nim doszedłem do siebie. Moja grupka odjechała i goniłem ją przez następne 30 km!!! Po paru km zorientowałem się również, że zgubiłem Polara CS 200, którego wyrwało mi z kiery razem z mocowaniem. :-(
Po chwili miałem kolejną przygodę. Po przebrodzeniu bajora (kolejnego zresztą..) tak energicznie wybiłem się, aby wskoczyć na siodło, że spadłem na nie z dużo większej wysokości niż powinienem. BARDZO zabolało. Na bufecie w Rygielu kolejna niespodzianka. Dziwne oznaczenie skrętu w lewo, skręcam w ostatniej chwili po złapaniu butelki i wjeżdżam na czyjeś podwórko. Jak się okazuje nie tylko ja tam się zagapiłem, Kingę spotkało coś gorszego - gleba.
Od tego momentu złe uroki minęły. Jechało mi się znakomicie, noga dobrze podawała. Dojeżdżałem do pojedynczych wagoników poodczepianych z pociągu w którym jechałem przed glebą. Po paru kilometrach jedziemy w trzech i gonimy właściwy pociąg. W końcu go doganiamy, ale do grupy dociągamy tylko we 2-ch. Zdążyłem 3 minuty odpocząć po szalonej pogoni po "ścieżkach rowerowych" w środku lasu, gdy ktoś z grupy zaatakował na jednym z nielicznych odcinków stricte terenowych. Nie wiele myśląc przeskoczyłem na hopce grupę i siadłem na koło. Tak dojechaliśmy na metę, gdzie po emocjonującym finiszu (rywal odjechał mi na kilkanaście metrów już na samym stadionie, na ostatniej prostej skasowałem jego przewagę) mieliśmy identyczny czas! Choć na moje oko to byłem z przodu o grubość opony :-P
Zająłem 20 miejsce open (ex aequo) i 13 w M2. Szkoda gleby na początku, bo był potencjał na bardzo dobry wynik.
Czy wspomniałem o najgłębszej kałuży Gwiazdy Mazurskiej? Była po pas!
rozgrzewka przed Ełkiem
Piątek, 4 czerwca 2010 | dodano:10.06.2010 Kategoria paco, szosa
- DST: 8.50km
- Czas: 00:25
- VAVG 20.40km/h
- Sprzęt: Paco wyścigowy Rock
- Aktywność: Jazda na rowerze
Wieczorny rozjazd po Piaskach i okolicach
Piątek, 4 czerwca 2010 | dodano:10.06.2010 Kategoria paco, szosa
- DST: 14.00km
- Czas: 00:45
- VAVG 18.67km/h
- Sprzęt: Paco wyścigowy Rock
- Aktywność: Jazda na rowerze
Mazovia Ełk
Piątek, 4 czerwca 2010 | dodano:10.06.2010 Kategoria mtb, paco, starty
- DST: 53.00km
- Teren: 53.00km
- Czas: 02:04
- VAVG 25.65km/h
- Podjazdy: 400m
- Sprzęt: Paco wyścigowy Rock
- Aktywność: Jazda na rowerze
Sądziłem, że w tym roku nie będę startował w Mazovii. A jednak zdecydowałem się i to od razu na całą Gwiazdę Mazurską!
Sektor z zeszłego roku przepadł, ale w ostatniej chwili udało mi się mailowo wpisać na listę 2-giego sektora. Start w ładnym miejscu, czyli bulwarze w Ełku nad Jeziorem Ełckim. Trasa zaczęła się od 4 km asfaltu, więc spokojnie przebiłem się do przodu grupy. Na szutrze zaczęło się rozluźniać i dogoniliśmy tyły 1-szego sektora. Na błocie zobaczyłem Andrzeja, ale jeszcze go nie dogoniłem. Jechałem zachowawczo, bo nie chciałem przegiąć na pierwszym etapie. W pewnym momencie zorientowałem się, że jadę w grupie z kobietą! Jechała jak robot, a faceci zdychali na jej kole. Na mecie okazało się, że to Marzena Wasiuk, więc moje zdziwienie lekko opadło.
Dopiero w połowie trasy podkręciłem tempo, a właściwie zachęciło mnie fakt wyprzedzenia przez dwóch kolarzy, którzy narzucili mocne tempo na wietrznym odcinku. Tak.. wiatr tego dnia był naprawdę mocny! Porywy potrafiły przesunąć rower, gdy jechało się po błocie. Fun!
Po podkręceniu tempa zaraz dogoniłem Andrzeja. To nie był jego dzień i etap. Do mety jechałem mocnym, równym tempie. Na szutrowych odcinkach minąłem sporo osób. Tuż przed metą doganiając kolejną grupkę, przejechałem się na ich błędzie nawigacyjnym i wjechaliśmy w złą ścieżkę. Na szczęście szybko się zorientowaliśmy, ale i tak kosztowało to koło 1 minuty w plecy. Do mety jazda na dużym zapieku. Dystans mega ukończyłem na 15 miejscu i 7 w M2. Do Ziółka straciłem 2 minuty, więc nie było źle.
W końcu wyścig gdzie noga i sprzęt kręciły się prawidłowo ;-)
Sektor z zeszłego roku przepadł, ale w ostatniej chwili udało mi się mailowo wpisać na listę 2-giego sektora. Start w ładnym miejscu, czyli bulwarze w Ełku nad Jeziorem Ełckim. Trasa zaczęła się od 4 km asfaltu, więc spokojnie przebiłem się do przodu grupy. Na szutrze zaczęło się rozluźniać i dogoniliśmy tyły 1-szego sektora. Na błocie zobaczyłem Andrzeja, ale jeszcze go nie dogoniłem. Jechałem zachowawczo, bo nie chciałem przegiąć na pierwszym etapie. W pewnym momencie zorientowałem się, że jadę w grupie z kobietą! Jechała jak robot, a faceci zdychali na jej kole. Na mecie okazało się, że to Marzena Wasiuk, więc moje zdziwienie lekko opadło.
Dopiero w połowie trasy podkręciłem tempo, a właściwie zachęciło mnie fakt wyprzedzenia przez dwóch kolarzy, którzy narzucili mocne tempo na wietrznym odcinku. Tak.. wiatr tego dnia był naprawdę mocny! Porywy potrafiły przesunąć rower, gdy jechało się po błocie. Fun!
Po podkręceniu tempa zaraz dogoniłem Andrzeja. To nie był jego dzień i etap. Do mety jechałem mocnym, równym tempie. Na szutrowych odcinkach minąłem sporo osób. Tuż przed metą doganiając kolejną grupkę, przejechałem się na ich błędzie nawigacyjnym i wjechaliśmy w złą ścieżkę. Na szczęście szybko się zorientowaliśmy, ale i tak kosztowało to koło 1 minuty w plecy. Do mety jazda na dużym zapieku. Dystans mega ukończyłem na 15 miejscu i 7 w M2. Do Ziółka straciłem 2 minuty, więc nie było źle.
W końcu wyścig gdzie noga i sprzęt kręciły się prawidłowo ;-)
mtb
Wtorek, 1 czerwca 2010 | dodano:01.06.2010 Kategoria miasto, mtb, vision
- DST: 53.83km
- Teren: 42.83km
- Czas: 02:27
- VAVG 21.97km/h
- Temp.: 15.0°C
- HRmax: 183 ( 93%)
- HRavg 139 ( 70%)
- Sprzęt: Vision Reaktywacja
- Aktywność: Jazda na rowerze
Runda po Łagiewnikach i przez Swędów.